WYCHOWANIE

Rodzice z chwilą urodzenia dziecka przyjmują na siebie trud jego wychowania. Jest to obowiązek i zarazem prawo rodziców, którego nikt nie może im odebrać (szkoła, państwo, inne instytu­cje). Niektórzy twierdzą, że matka drugi raz rodzi swe dziecko, wychowując je wraz z mężem. Tak jak każdy „poród”, tak i wychowanie związane jest z bólem i wymaga szczególnego wysiłku. Zanim narzeczeni złożą sobie uroczystą przysięgę małżeńską, w obrzę­dach sakramentu małżeństwa celebrans zadaje im pytanie: „Czy jesteście gotowi przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?”. Już wtedy, w chwili uroczystego zawierania związku małżeńskiego, przyjmują oni na siebie przyszły obowiązek wychowania.

Dziecko w rodzinie poznaje pierwsze słowa. Tutaj z wielką radością będą odnotowywane pierwsze jego próby chodzenia, pierwsze oznaki ząbkowania, pierwsze zabawy. Rodzice, dbając o jego fizyczny rozwój, myją je, troszczą się o pożywienie, o stan zdrowia, czuwają po nocach, uczą właściwego zachowa­nia się. Przy chrzcie wysłuchują wskazań celebransa: „Prosząc o chrzest dla swojego dziecka, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowało Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus”. Te słowa mają przypomnieć rodzicom, że chrzest, który dziecko otrzymało na ich prośbę, zobowiązuje ich do jego religijnego wycho­wania.

Chrzest jest posianiem ziarna wiary w duszę dziecka. Naiwny byłby ten rolnik, który wsiewałby ziarno i wyjeżdżał na dziesięć czy dwadzieścia lat. Po powrocie zachodząc na pole, zdziwiłby się, że na polu rośnie kąkol i chwasty, a nie dorodne zboże. To rodzice mają przypilnować wzrostu tego Bożego ziarna. Chrzest jest fundamentem Bożej budowli. Fundamenty dają początek budowli, lecz nie można pośród nich zamieszkać. Rodzice mają pomóc dziecku w budowaniu tej oczekiwanej przez Boga świętej budowli.

Chrzest jest bramą, ale w bramie nie można mieszkać. Brama prowadzi nas dalej, w głąb, jest początkiem długiej i trudnej drogi.

Obrazy zasiewu, fundamentu i bramy odnoszące się do chrztu świętego wzy­wają rodziców do współpracy w religijnym wychowaniu dziecka. To rodzice jako pierwsi nauczyciele uczą pacierza, mówią dziecku o dobrym Bogu, przekazują naukę przykazań Bożych. Czynią to głównie słowem, ale nade wszystko swoją postawą i samą atmosferą rodzinnego domu, którą tworzą. Z biegiem lat przychodzi także czas, chyba najtrudniejszy do wychowania, gdy dziecko wchodzi w okres dojrzewania, gdy coraz wyraźniejszy i boleśniejszy staje się konflikt pokoleń. Okres młodości zawsze był trudny.

W Azji Mniejszej odnaleziono tabliczki kamienne z pismem klinowym (3-4 tys. lat temu), które zawierają teksty pełne żalu nad młodymi, którzy bez szacunku odnoszą się do starszych. W 700 roku przed Chrystusem Hezjod pisał: „Jeżeli przyszłość naszego narodu ma zależeć od frywolnej młodzieży dzisiejszej, to nie ma żadnych nadziei. Młodzież ta jest pozbawiona skrupułów i przed­wcześnie dojrzała. Gdy ja byłem młody, uczono nas dobrych manier i respektu dla naszych rodziców. Natomiast dzisiejsza młodzież uważa, że wszystko lepiej wie i że może zabierać głos we wszystkich sprawach”.

W okresie dojrzewania młodych cechuje ostry krytycyzm, dlatego próbują wszystko zburzyć, ale w sumie nie wiedzą, czego chcą. Z jednej strony zazdroszczą dorosłym ich posad, mądrości i wolności, a z drugiej odcinają się od nich, zamykając się w małych grupach rówieśników. Młodzi chętnie podważają istniejące autorytety, poszukują swoich idoli i nowych ideałów. Na ten trudny okres swoją rodzinę trzeba przygotowywać już wcześniej, stwarzając w niej relacje przyjaźni i miłości, które są trwałe i wszystko potrafią przetrzymać. Brak czasu dla domu, rzadka obecność zapracowanych rodziców przy swoich dzieciach boleśnie dają o sobie znać.

Trzeba sobie zadać pytanie: Co chcesz przekazać swemu dziecku? – Dom, konto dolarowe, samochód, prywatny zakład pracy. W co chcesz je wyposażyć na całe życie? Czasami rodzice skarżą się na brak wdzięczności ze strony dzieci, które stwierdziły: „Daliście nam wszystko, oprócz najważniejszego – miłości!”.

Łatwe wychowanie za pomocą pieniędzy, którymi płaci się dziecku za spełnione przez niego obowiązki, za pomocą telewizji i filmów video, które mają zapełnić pusty czas dziecka, żłobka czy przedszkoli, którym oddaje się całe jego wychowanie, bo rodzice „muszą się dorobić” – daje mierne efekty wychowawcze. Kaznodzieje, mówiąc o wychowaniu, często przytaczają pewne opowiadanie:

Przy studni poza wsią, do której kobiety chodziły po wodę (jak to bywa w zwyczaju wschodnich ludów), spotkały się trzy matki. Zaczęły opowiadać o swoich synach. „Mój syn – mówi pierwsza – ma wspaniały głos. Śpiewa jak cudowny ptak. Wielu zachwyca swym śpiewem”. „Mój syn – twierdzi druga – bardzo ładnie tańczy. Gdy muzyka przygrywa, wszyscy proszą go, by zatańczył i podziwiają jego pląsy”. „A jaki jest twój syn?” – pytają trzecią kobietę. „No cóż, mój syn jest zwykły. Śpiewa zwyczajnie i trochę tańczy. Niczym szczególnym się nie wyróżnia”. Rozmowie przysłuchiwał się mędrzec. Kobie­ty zaczerpnęły wodę i ruszyły w kierunku wioski. Mędrzec szedł za nimi. Naprzeciw kobietom wybiegli ich synowie. Jeden z nich zaczął śpiewać – rzeczywiście, jego głos był cudowny. Drugi pięknie zatańczył, naprawdę mógł wielu zachwycić. Kobiety niosące wodę podziwiały ich wyczyny. Trzeci z synów podbiegł do matki, wziął z jej rąk naczynie z wodą i poniósł do domu. Po przyjściu do wioski kobiety zatrzymały się, by spytać mędrca: „Powiedz, który z synów wydał ci się najwspanialszy?”. Mędrzec odpowiedział: „Nie wiem, o jakich synach mówicie, bo ja widziałem tylko jednego. Jedynie ten, który zauważył trud swojej matki i który jej pomógł, godny jest zwać się synem”.

Pismo Święte wielokrotnie uczy o wymagającym wychowaniu, przygotowującym do ofiarności. W typowo semicki sposób wyraża tę prawdę Księga Syracha:

„Kto miłuje syna swego, często używa na niego rózgi, aby na końcu mógł się nim cieszyć. Kto tak wychowuje syna swego, będzie miał z niego pociechę i dumny będzie z niego między znajomymi... Rozpieszcza swego syna, kto opatruje każdą jego ranę i komu na każdy jego głos wzruszają się wnętrzno­ści... Pieść dziecko, a wprawi cię w osłupienie, baw się z nim, a sprawi ci smutek... W młodości nie dawaj mu zbytniej swobody, okładaj boki jego razami, gdy jest jeszcze młody, aby gdy zmężnieje, nie odmówił ci posłuszeń­stwa. Wychowuj syna swego i używaj do pracy, abyś nie został zaskoczony jego bezczelnością”.


Ks. Andrzej Zwoliński